O matko jak mi dobrze, o Boże jak mi tego było trzeba. Udało mi się wreszcie wybrać z synkiem na tygodniowe
wakacje u babci w stolicy i powiem śmiało, że to najlepsze co mogło mnie teraz
spotkać. Siedzę sobie jeszcze w pidżamie, piszę post i nie przejmuję się, że w domu bałagan, że trzeba zrobić zakupy, że z kosza na brudy wysypują się
ubrania. Piję gorącą, a nie jak
zazwyczaj zimną kawę, mały nie wisi na mnie rozpaczliwie wołając : ‘Mama! Maaaaaaaaaaaama!’ bo bawi się z
babcią. Kapię się ile wlezie, leżę w wannie aż skóra mi się pomarszczy bez obawy, że synek zaraz się obudzi. Siedzę
na kibelku i czytam gazetę, nikt nie ślęczy mi pod nogami rwąc papier
toaletowy, normalnie luksus jakiego dawno nie doświadczyłam. Zapomniałam już
jak to jest zjeść rano spokojnie śniadanie, na luzie ułożyć włosy, pomalować
paznokcie i umalować się. A najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że moja
kochana mamunia przejmuje ode mnie synka o 4 lub 5 rano, bo takiego mam rannego
ptaszka, a ja sobie śpię ile mi się podoba.
Dopiero teraz tak naprawdę doceniam co znaczy mieć mamę
blisko kiedy ma się dziecko. Moja niestety mieszka 120 km ode mnie i widujemy się raz lub dwa razy w miesiącu,
więc korzystam na maksa z tego czasu spędzonego w domu rodzinnym, biegam po
sklepach, spotykam się z przyjaciółmi
niczym się nie martwiąc, wiedząc, że Kuba jest pod dobrą opieką!
Zostałabym jeszcze z tydzień bo grafik spotkań rozpisany do
końca pobytu, buzia mnie boli od gadania, opowiadania, plotkowania i chyba nie
uda mi się zrealizować wszystkiego co sobie założyłam, ale cóż, nadrobię przy
najbliższej okazji!
Tylko nie zrozumcie mnie źle, ja kocham swoje życie z Kubą i
nie zamieniłabym go na żadne inne, tylko czasem po prostu każdemu jest
potrzebna odskocznia, taki totalny cudowny reset u mamy, która wszystkiego się domyśla i wszystko rozumie.
Dziękuje Ci mamo! :)
Cudownie było wreszcie pobiegać po ukochanych sklepach i coś tam upolować. Nie wkurzały ani tłumy, ani zgrzane plecy pod puchowaą kurtką :) A oto moje warszawskie łupy:
Sweter w etniczne wzory BLACK FOLK wyszperałam w Stradivariusie i zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia!
Cudowne, rozwijające wyobraźnię książeczki dla dzieci autorstwa Erica Carle'a (ze sklepu Pan tu nie stał) i śmieszna książeczka wydawnictwa Dwie siostry (ze sklepu Imaginarium).
Pyszna i pięknie zapakowana herbatka o smaku truskawkowo-malinowym z Marks&Spenser.
Ekologiczne naprawdę smaczne obiadki dla niemowląt 10+ również z Marks&Spenser.
Duperele z Tiger Polska, w tym papierowe słomki i piki do babeczek wąsy, idealne do dekoracji przyjęć.
Rozumiem Cię doskonale. Moja mama bliżej, bo 50 km ode mnie, ale i tak przyjeżdża "od święta". A czasem fajnie byłoby po prostu sobie gdzieś wyjść tylko we dwoje lub niespiesznie zrobić zakupy w centrum handlowym :) Fakt, mogłabym pojechać do niej, ale źle by mi było bez mojego M :) Przyznam jednak, że wg mnie są też plusy takiej odległości - brak niespodziewanych nalotów dziadków ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Ja i tak wolałabym mieć mamę bliżej :)
OdpowiedzUsuń